Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy planowany scenariusz na 11 listopada to rozróba mająca na celu zdyskredytowanie opozycji, szczególnie PiS-u i klubów „Gazety Polskiej”, to chyba dzisiaj nie może mieć już złudzeń. Od roku rząd podejmował na naszych oczach działania, które musiały doprowadzić do awantury potępianej przez cały świat. PiS, zaszantażowany przez władze i narodowców, którzy robili, co mogli, by Kaczyński znalazł się w epicentrum wydarzeń, podjął decyzję najlepszą z możliwych. Z dużą przykrością słuchałem, jak partię Kaczyńskiego, kluby „GP” i mnie osobiście oskarżano o brak odwagi, a nawet dezercję. Na czym miała polegać ta odwaga? Na realizacji scenariusza zaakceptowanego i promowanego przez władze? Większość osób myślących zdroworozsądkowo wiedziała, co o tym sądzić. Niestety, wśród ludzi, którzy są szczerymi patriotami i których osobiście cenię, nie wszystkim starczyło zdrowego rozsądku.
W całym zamieszaniu nie może jednak utonąć bardzo ważne wydarzenie. 11 listopada to święto wszystkich nacji tworzących I Rzeczpospolitą i zaprzyjaźnionych z Polakami narodów. Dlatego tak ważny był udział Węgrów w uroczystościach w Krakowie. Patronka narodów Europy Środkowej św. Jadwiga była tego dnia czczona na równi z Józefem Piłsudskim i wielkim kontynuatorem myśli integracji tych społeczeństw Lechem Kaczyńskim. Z krypt Wawelu wołają oni do nas, byśmy potrafili zrealizować testament I Rzeczypospolitej – stworzyć unię wolnych narodów. Jest to szczególnie ważne, gdy „Europa” poszerza się o narody leżące na wschód od naszej granicy. Możemy uznać dyktat Berlina i Brukseli albo zaproponować Europie tradycję sięgającą czasów św. Jadwigi, Władysława Jagiełły, Stefana Batorego, ale także Józefa Piłsudskiego i Lecha Kaczyńskiego. 11 listopada, święto Polski niepodległej, może być też świętem nowej Europy. O to walczyli nasi przodkowie i o takiej Polsce warto dzisiaj marzyć.