Tomasz Sakiewicz Tomasz Sakiewicz
3230
BLOG

Ostatnie sekundy tupolewa

Tomasz Sakiewicz Tomasz Sakiewicz Polityka Obserwuj notkę 33

 

Ataki na komisję Macierewicza i niezależnych naukowców, masa publikacji, często bardzo drobiazgowo opisujących różne wydarzenia przed katastrofą smoleńską i po niej, powodują, że czytelnik może zagubić się w szczegółach. Dla ustalenia podstawowych faktów potrzebna jest tylko pewna ilość informacji, których większość udało się już poukładać w logiczny ciąg wydarzeń. Poniższy opis jest tylko moją własną interpretacją znanych mi faktów, a nowe informacje upewniają mnie co do tej wersji wydarzeń.
W ostatnich kilkudziesięciu sekundach lotu wadliwie działające urządzenia  lotniska (chodzi tu przede wszystkim o radiolatarnię) oraz komendy, które padały z wieży kontrolnej, doprowadziły do tego, że samolot znalazł się nad głębokim jarem i leciał na wprost jego zbocza. Pilot dzięki urządzeniom pokładowym zorientował się, że sytuacja może być krytyczna, i poderwał samolot do góry. Zrobił to na tyle wcześnie, że  przeleciał kilkadziesiąt metrów na brzegiem jaru. Jednak bezwładność samolotu i kształt terenu spowodowały, że zbliżył się na około30‒40 metrów do ziemi. W momencie, gdy już wznosił się na drugi krąg, nastąpiła eksplozja, która doprowadziła do rozpadu maszyny.
Dowodem na to, że to wybuch zniszczył tupolewa, jest ogromna ilość szczątków rozsianych setki metrów od miejsca katastrofy, brak leja po uderzeniu w grząski teren i skala zniszczeń nietypowa dla porównywalnych katastrof. Jestem przekonany, że ktoś liczył na to, że samolot ulegnie katastrofie w wyniku zderzenia z ziemią, a gdy ten plan się nie powiódł
doprowadził do eksplozji.
Co umożliwiło tego typu działanie? Przede wszystkim rządowy samolot musiał być rosyjski i remontowany w Rosji. Kontrolę na tym remontem musieli mieć ludzie powiązani z Moskwą. Lotnisko nie mogło być sprawdzane przez służby, które mogły ostrzec prezydenta, a na lotnisku miało nie być polskich obserwatorów. Po katastrofie należało zapewnić, że istotne elementy śledztwa znajdą się w ręku Rosjan. Polskie władze musiały czuć się związane ustaleniami rosyjskimi. Te wszystkie warunki zostały spełnione. Ostatnim z nich było medialne i polityczne przykrycie zamachu. Tylko to, mimo ogromnej nawały propagandowej, nie udało się. Dopiero po trzech latach, pod naciskiem Moskwy, rząd wzmocnił dotychczasowe działania. Sądzę, że mimo wszystko za późno. Tę rozgrywkę to my wygraliśmy.

https://mail.google.com/mail/u/0/images/cleardot.gifTekst ukazła się w  tygodniku "Gazeta  Polska" nr 49 z 4 grudnia 2013

Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa. www.gazetapolska.pl www.niezalezna.pl www.GPCodziennie.pl  www.TelewizjaRepublika.pl ur.31.12.1967. W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii. Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN. Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem. 1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata", 1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego. Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka