Wszystko wskazuje na to, że rząd Donalda Tuska i otaczające go elity polityczne chcą zmienić obowiązującą wersję smoleńskich wydarzeń. Jak dotąd, w myśl rządowych ustaleń, winę ponosili polscy piloci, którzy za wszelką cenę, być może pod wpływem nacisków generała Błasika i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, chcieli lądować. Odpowiadało to zarówno Rosjanom, jak i polskiemu rządowi. To, że wersja Anodiny–Millera zawierała oczywiste absurdy, nie miało większego znaczenia. Ważne, że oficjalny raport spełniał oczekiwania polityczne rządzących w tej części świata.
Od czasu rewolucji na Ukrainie przytakiwanie Rosjanom przestało się opłacać. Putin ma zbyt dużą wiedzę o roli Tuska, by ten mógł spokojnie czekać na nowe ruchy Kremla w tej sprawie. Co ważniejsze, Rosja zaczęła być w NATO i UE Czarnym Piotrusiem, nie można więc bezkarnie ułatwiać jej życia. W tej sytuacji Moskwa zostanie obciążona katastrofą, ale w wersji, która oczyści Tuska i jego podwładnych. Nowe ustalenia obarczą odpowiedzialnością rosyjskich kontrolerów lotu i urządzenia na lotnisku, które zmyliły polskich pilotów. Jest oczywiste, że Rosjanie podawali złe parametry podchodzenia do lądowania i że urządzenia (radiolatarnie) wysyłały błędny sygnał. W efekcie pilot lecący według tych wskazówek kierował się prosto na zbocze. Dalej będzie jak do tej pory. Nie zdążył poderwać maszyny, ściął brzozę i się rozbił. Ciężar winy przenosi się z pilotów na Rosjan. Dlaczego były błędne komendy i wskazania urządzeń? Być może to efekt bałaganu, być może chciano w ten sposób dokonać zamachu.
Tego się nie rozstrzygnie bez nagrań z lotniska i przesłuchania w Polsce kontrolerów lotu. Ponieważ Rosjanie na to nie pozwolą, sprawa pozostanie niedopowiedziana.
Oczywiście ta wersja jest takim samym kłamstwem jak poprzednia. Zawiera jednak jeden element prawdziwy. Rzeczywiście samolot skierowano na zbocze. Problem w tym, że polscy piloci go podnieśli i zdołaliby odlecieć, gdyby nie kolejne nadzwyczajne wydarzenie. Wszystko wskazuje na to, że właśnie wtedy maszyna eksplodowała. Tego jednak obecny rząd nie może zaakceptować, bo musiałby jednocześnie przyznać, że swoją grą z Rosjanami bardzo ułatwił zamach, a potem przeszkadzał w śledztwie. Będzie więc wina Rosjan, ale bez przyznania, co stało się naprawdę. Ciekawe, co na to powie ekipa Putina?
Szanowni Państwo,
w imieniu całej redakcji składam życzenia wiary w to, że wkrótce będziemy żyć już w zupełnie innym kraju i innej Europie. Na naszych oczach niemożliwe staje się możliwe. Pęka moskiewskie imperium, za chwilę na dno pójdą także jego słudzy. Polska znowu stoi przed wielką szansą i życzmy sobie, by potrafiła ją wykorzystać.
Tekst ukazał się w najnowszym tygodniku "Gazeta Polska" z dn. 16 kwietnia 2014r.