Nie miałem okazji osobiście poznać Jana Pawła II. Trudno za taką okazję uznać krótką audiencję w Watykanie, jakiej udzielił pod koniec lat 90. Piotrowi Wierzbickiemu, Elżbiecie Isakiewicz i mnie. Przekazaliśmy mu wtedy cały dorobek „Gazety Polskiej”.
To był epizod, ale podobnie jak większość Polaków pilnie śledziłem jego życie, a szczególnie to, co mówił. Nie nadawał się na lukrowanego świętego. Wchodził w ostre kontrowersje w Kościele, a także w życiu publicznym Polski i świata. Był zdecydowanym przeciwnikiem komunizmu, choć czasem ludzi dotkniętych tym trądem traktował z dużą pobłażliwością. Komuniści i postkomuniści wykorzystywali to bezwzględnie dla uspokojenia nastrojów w krajach katolickich. Prywatnie albo bali się go, albo nienawidzili. Publicznie jednak nie mogli go zbyt ostro atakować, bo cieszył się dużo większą popularnością niż jakikolwiek polityk.
Przejmował się sprawami polskimi w sposób niezwykle emocjonalny. Wspierał Solidarność i modlił się nad grobem ks. Jerzego Popiełuszki. Po 1989 r. Polakom nie odpuścił. Poprzeczkę wymagań podniósł jeszcze wyżej, żądając, byśmy nie szli tą samą drogą co zlaicyzowany Zachód. Jednocześnie bardzo chciał, by Polska weszła w struktury Zachodu, wnosząc tam pierwiastek duchowy. Cierpiał, kiedy widział, jak elity polityczne wypaczają polską tradycję i wiarę.
Co by nam dzisiaj powiedział? Co by powiedział, widząc, jak profanowany jest krzyż, a znamienici duchowni chowają ten znak, spanikowani atakiem pijanej tłuszczy? Jestem przekonany, że w miejscu, z którego ten krzyż wyrwano, modliłby się razem z nami.
Chciałby, abyśmy nie bali się szukać prawdy. Nawet wtedy, kiedy zapłacić trzeba za to znoszeniem szyderstw i mniej lub bardziej dotkliwych prześladowań. Nie byłby mu obojętny los poległego prezydenta i towarzyszącej głowie państwa elity narodu. Byłby z nami w cierpieniu, żałobie i walce o wyjaśnienie tej tragedii. Nie dlatego, że popierał jakąkolwiek polityczną opcję, ale dlatego, że nie cierpiał kłamstwa i niesprawiedliwości. Bardzo nie chciał, byśmy byli praktyczni. Wolał, kiedy znosimy trud i niewygodę. Ten święty wymagał od nas takiej właśnie odrobiny świętości.
Tekst pochodzi z tygodnika "Gazeta Polska" nr 17/2014 z dn. 23 kwietnia 2014r.