Jeżeli komuś trudno zorientować się, dlaczego historia tak bardzo przyspieszyła, warto zatrzymać się nad swoistymi znakami czasu. Pierwszym z nich jest zapewne gwałtowny spadek cen paliw. Przez kilkadziesiąt lat właściciele tych unikalnych dóbr narzucali ich konsumentom nie tylko cenę, lecz także warunki, w jakich te dobra można było uzyskiwać. To ostatnie to też cena, tylko płacona w trudniejszej do przeliczenia walucie. Cywilizacja zachodnia musiała przekazywać wytwory pracy i umysłu w zamian za energię niezbędną do dalszego istnienia należących do niej państw. Stawała się coraz bardziej zakładnikiem krajów o wiele gorzej rozwiniętych i wrogich tej cywilizacji. Zachód płacił pieniądze, które ułatwiały jego wrogom przygotowania do wojny z jego wartościami. Wydawało się, że z tej spirali nie ma wyjścia. Zużycie energii rosło wraz z każdym procentem PKB wzrastającym w krajach Zachodu. Państwa uprzemysłowione stawały się zakładnikami własnego rozwoju, lecz także rosnących potrzeb swoich obywateli. To musiało wywoływać kolejne kryzysy finansowe i coraz większe uzależnienie konsumentów od producentów. Do czołowych producentów należało zaliczyć niektóre kraje islamskie oraz Rosję. Nie trzeba było być prorokiem, by zauważyć, że nad naszą cywilizacją zawisła gigantyczna groźba.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po 2010 r. Na rynek zaczęły trafiać ogromne ilości gazu z łupków i innych nowych technologii. W tym roku świat zalała ropa łupkowa. Producentem stały się najbardziej rozwinięte kraje świata: USA i Kanada. Zamiast końca epoki wysoko rozwiniętych państw Zachodu rozpoczął się koniec epoki eksporterów paliw. Nasza cywilizacja zaczęła się bronić najnowszymi zdobyczami technologii. Wschód nie był w stanie za tym nadążyć – został z taniejącą produkcją paliw wydobywanych tradycyjnymi metodami. To oznacza, że część producentów skazana jest na bankructwo, pozostali mocno zbiednieją. Najdroższym producentem paliw na świecie jest Rosja. Jaki będzie jej los? Raczej niewesoły. Pytanie, czy umierający potwór nie pociągnie za sobą innych narodów? Czy koniec epoki może oznaczać większą awanturę? Wkrótce się przekonamy.
Kochani czytelnicy i klubowicze, przypominam, że 10 listopada spotykamy się w Warszawie, a 11 listopada w Krakowie (szczegóły w naszych mediach). Kilka dni przed wyborami nie dajmy władzy pretekstu do wielkiej awantury. A ja zapraszam na moje spotkania w Gliwicach i Poznaniu.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 42/2014 z dn. 15.10.2014r.