Opisywałem Państwu w poprzednim felietonie nieprawdopodobny ostrzał naszych mediów, jaki odbywa się w tej chwili. Sądy nagle się zaktywizowały i skazują nas jak wściekłe. To, co wyrabiają urzędy skarbowe, ZUS-y i banki, mam nadzieję, stanie się w przyszłości przedmiotem obrad jakiejś komisji śledczej, a już na pewno prokuratury. Wszystko można by uznać za przypadek, gdyby nie to, że tych przypadków nagle zrobiły się dziesiątki.
Chwilę później nastąpił atak na prezydenta. Przy okazji zamknięto byłego męża Marty Kaczyńskiej. Nie zamierzam tu bronić Marcina D., ale też uważam, że odkrycie jego win kilka tygodni przed wyborami nie jest przypadkiem. Zawsze to trochę ochlapie Lecha Kaczyńskiego, a przy okazji jego ucznia i następcę Andrzeja Dudę. Obóz rządzący zachowuje się według klasycznego schematu wojennego: najpierw odcinamy łączność (atak na media), potem paraliżujemy dowódców (atak na Andrzeja Dudę), w końcu centralne uderzenie. Myślę, że takie uderzenie jest przygotowywane.
Dlaczego wybrano Dudę? Bo to dzisiaj najbardziej popularna postać w polskiej polityce. Dlaczego wściekłe ataki na „Gazetę Polską” i pozostałe media naszej grupy? Bo te media są podstawą komunikacji pomiędzy idącym do władzy obozem a ich elektoratem. Ten atak będzie się nasilał. Patrzę z pewnym uśmiechem na panie z administracji naszych firm, które z niedowierzaniem odbierają pisma z ZUS-ów, banków, urzędów skarbowych i próbują szukać w tym jakiejś logiki albo ludzkich błędów. Tu żadnych błędów nie ma. Władza przystąpiła do ostatniego ataku przed kompletnym rozpadem i zrobi wszystko, żeby ocalić, co można. Ta władza się nie uratuje, bo jej czas się skończył. Jednak musimy jakoś tę nawałę przetrwać. Wiele zależy tu od Państwa.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 34/2015 z dn. 26.08.2015r.